Ładowanie akumulatora motocyklowego
Uwaga: niniejsze porady służą jedynie celom informacyjnym i odnoszą się do konstrukcji motocykli najczęściej spotykanych na naszych drogach.
Ładowanie akumulatora motocyklowego - mity:
1. Dbam o swój akumulator, bo zimą odpalam motocykl na kilka minut co parę tygodni.
To niestety nie wystarczy. Akumulator w trakcie rozruchu jest bardzo obciążony i oddaje znaczną część zgromadzonego ładunku. Ubytek ten jest na tyle duży, że nie uzupełni go alternator pracujący kilka minut na biegu jałowym - tym bardziej, że w niektórych pojazdach na wolnych obrotach nie występuje zapas napięcia ładowania. Akumulator jest więc bardziej rozładowany niż przed naszym leczniczym uruchamianiem. Musimy go albo doładować przy użyciu ładowarki (rozwiązanie cywilizowane) albo przejechać przynajmniej kilkadziesiąt kilometrów bez wyłączania silnika... Zimą bywa ciężko. Najdłużej żyje po prostu akumulator regularnie i standardowo używany.
2. Nie chciał kręcić rozrusznikiem więc odpaliłem "na kable" i teraz jest już dobrze.
Wcale nie jest dobrze. Akumulator był pusty a przez kable prąd trafił właściwie tylko do rozrusznika w trakcie kręcenia. Nawet jeśli rozrusznik kręci i silnik daje się uruchomić - to akumulator na pewno nie ma takiego napięcia jak powinien. Akumulator należy w tej sytuacji doładować.
3. Zimą co kilka tygodni podłączam akumulator na parę godzin do prostownika - albo podłączam automatyczną ładowarkę na stałe.
Ani jedno ani drugie wyjście nie jest idealne. Jeśli ładujemy przy pomocy urządzenia nie w pełni zautomatyzowanego to musimy przestrzegać zasad odnośnie czasu ładowania daną wartością prądu. Wiemy również z doświadczenia, że na ładowarkach automatycznych też nie zawsze można polegać - potrafią one się nie wyłączyć i ładują dalej pomimo osiągnięcia przez baterię stosownego napięcia. Najzdrowszym i najpewniejszym sposobem jest wsparcie sztucznej inteligencji ładowarki inteligencją rzeczywistą. W tym celu podczas ładowania od czasu do czasu (np. co 20-30 minut) odłączamy ładowarkę, czekamy kilka minut (ważne - bo po odłączeniu napięcie się stabilizuje - tzn. spada - niekiedy dość wyraźnie) i sprawdzamy miernikiem napięcie akumulatora. Mierniki są tanie i łatwo dostępne. Prawidłowo działający i naładowany akumulator ma napięcie 12,7V (przyjmijmy 12,6-12,8). Jeśli po odłączeniu ładowarki i odczekaniu kilku minut bateria ma takie napięcie to możemy wnosić, że jest maksymalnie naładowana. Nie przesądza to jednak wcale o pełnej sprawności akumulatora - bo może on osiągać i trzymać właściwe napięcie ale np. mieć już znacznie niższy od fabrycznego prąd rozruchowy.
4. Podłączyłem na godzinę ale nie wystarczyło więc zostawiłem na całą noc i jeszcze pół dnia żeby za krótko nie było.
Jeśli akumulator ma pojemność np. 12Ah to oznacza to, że w przypadku skrajnego wyczerpania i źródła prądu 1,2A musimy ładować na pewno nie więcej niż 10 godzin. W przeciwnym wypadku uszkadzamy akumulator - matematyka amper x godzina nie kłamie. Jeśli ten sam akumulator potraktujemy prostownikiem samochodowym o prądzie 4A (czego robić się nie powinno) to prosty rachunek mówi, że ładowanie dłuższe niż trzygodzinne powoduje gotowanie naszej baterii. Stan naładowania akumulatora podczas ładowania należy też ciągle kontrolować! Podejście "im dłużej tym lepiej" nie ma tu zastosowania.
Samo rozładowanie akumulatora (nawet zupełne) np. na skutek pozostawienia włączonych odbiorników nie jest bardzo szkodliwe pod warunkiem, że nie jest to stan długotrwały. Jeśli taki "pusty" akumulator zostanie nazajutrz poprawnie i w pełni naładowany to zazwyczaj nie odbija się to w jakikolwiek sposób na jego parametrach i trwałości. Jeśli go natomiast pozostawimy w takim stanie przez dłuższy czas to może to doprowadzić do nieodwracalnych zmian i uszkodzeń.
Postępowanie polegające na podłączeniu motocyklowego standardowego akumulatora do prostownika dla dużych akumulatorów samochodowych atakującego ogromnym prądem z grubego kabla ("bo się naładuje w 10 minut") należy pozostawić bez komentarza.